AKTUALNOŚCI


Jest życie po końcu świata

Od dziś w księgarniach wywiad-rzeka z Joanną Kos-Krauze przeprowadzony przez Aleksandrę Pawlicką. Tylko u nas premiera fragmentu książki.

Joanna Kos Krauze z aktorkami w Rwandzie na planie filmu “Ptaki śpiewają w Kigali”

Aleksandra Pawlicka: Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z jeziorem Kiwu?

Joanna Kos-Krauze: Dramatyczne. To było wtedy, gdy przyjechaliśmy pierwszy raz z Krzysztofem do Rwandy. Wybraliśmy się wówczas także do Konga, choć przyznaję, że nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, dokąd jedziemy. Nie wiedzieliśmy, że jest to kraj, w którym co chwilę kogoś zabijają i są zamieszki uliczne. W Gomie spotkaliśmy dwóch belgijskich misjonarzy, którzy stali nad brzegiem jeziora i patrzyli przez lornetki. Zastanawialiśmy się, czego szukają. Myśleliśmy, że może obserwują ptaki. A oni chcieli dostrzec, czy to, co płynęło w oddali, to łódka czy zwłoki. Bo choć od ludobójstwa minęło 12 lat, to z jeziora Kiwu wciąż wyławiano trupy z rękami związanymi drutem. Dopiero gdy wróciliśmy do Europy, dowiedzieliśmy się, że Goma uważana była wówczas za jedno z najbardziej zapalnych ognisk konfliktu na świecie.

Podobnie jak w czasie ludobójstwa.

Mam przyjaciela Rwandyjczyka, który wiosnę 1994 roku spędził w Gomie. Opowiadał mi, że wracając po ludobójstwie z rodzicami do Rwandy, widział, jak ciała zbierano na pograniczu koparkami. Jego życiu nic nie groziło, a mimo to do dziś jest skażony ludobójstwem. Był świadkiem czegoś, o czym nie może zapomnieć. Wygląda, jakby miał 30 lat więcej, niż wskazuje na to metryka. Oni tu wszyscy są poranieni.

Jakich postaw jest więcej: rozdrapywania ran czy pogodzenia się z przeszłością?

Poziom mobilizacji i determinacja, aby razem żyć, są zdecydowanie większe niż chęć odwetu. Moja teściowa mówi, że po wojnie w Polsce było tak samo. Ludzie przede wszystkim cieszyli się, że przeżyli. Rwanda to jest Jedwabne w skali hekatomby, mordowali się członkowie rodzin. Ale dziś wszyscy chcą przede wszystkim żyć. Młode pokolenie, jak wszędzie na świecie, zachłystuje się konsumpcją, klubami nocnymi, szansą na edukację… Uważam, że wbrew wielu zastrzeżeniom zachodniego świata Rwandyjczycy bardzo dobrze zarządzają zbiorową traumą.

Joanna Kos Krauze z Jowitą Budnik w Rwandzie na planie filmu “Ptaki śpiewają w Kigali”

Na czym polega siła miesiąca żałoby?

W kwietniu Rwanda właściwie zamiera. Nie sposób niczego załatwić. Nie działają urzędy, instytucje. To miesiąc uwalniania emocji. Jak w każdym procesie żałoby trzeba pozwolić na rozpacz. W przypadku Rwandy nie rozmawiamy o normalnej żałobie, która jest związana z koniecznością przebudowy własnego życia po stracie bliskiej osoby. Tu mamy do czynienia z niewyobrażalną przemocą. Zawsze porusza mnie skala tej straszliwej rozpaczy, z którą człowiek spotyka się tu na każdym kroku. Ale porusza mnie również i to, w jaki sposób ludzie tę rozpacz opanowują w codziennym życiu. Milczeniem, opowieściami o swoich doświadczeniach, wspominaniem bliskich, ich imion, byciem we wspólnocie, modlitwą. Co ważne, Kościół również bardzo aktywnie pomaga w oswajaniu z żałobą. Ludzie potrzebują duchowego wsparcia. W Rwandzie, biorąc pod uwagę skalę dramatu, jest mało ludzi chorych psychicznie, takich, którzy oszaleli z rozpaczy. Tu wszyscy podjęli niezwykłą próbę podniesienia się z tego razem.

I znów są sąsiadami.

Dla mnie to jest niewyobrażalne, jak można mieszkać obok sąsiada, który zamordował całą rodzinę, zgwałcił siostry, matkę. A oni znów mieszkają. Posyłają dzieci do tych samych szkół. Pracują w tych samych firmach. Odbudowują razem ten kraj. I to, w jaki sposób potrafią nad tym panować na poziomie życia codziennego, budzi szacunek. A z drugiej strony, jakie mieli inne wyjście? Poddanie się wyłącznie nienawiści? Rozpaczy? Jak by ten kraj wyglądał? Ludobójstwo trwałoby nadal. Może na mniejszą skalę, ale strach paraliżowałby jakikolwiek rozwój.

Czy w szkołach rozmawia się o ludobójstwie?

Historii ludobójstwa naucza się na zasadzie wpojenia dzieciom konieczności budowania wspólnej przyszłości. Tyle że w tle jest oczywiście życie. To, co mówi się w szkołach, poprawność polityczna, to jedno, a to, co mówi się w domu przy obiedzie, to drugie. I tego nie wie nikt. Rwandyjczycy są wyjątkowo zdystansowani, wręcz wstrzemięźliwi, asertywni w kontaktach. Ale po tym, co przeszli, trudno im się dziwić.

Może więc to pojednanie narodowe jest sztucznie narzuconym przez autorytarną władzę porządkiem?

Oczywiście, że jest to spokój narzucony i trzymany w twardych ryzach państwa. Świat może to krytykować, ale tu wszyscy wiedzą, że dopóki rządzi prezydent Kagame, dopóki istnieje państwo policyjne i na każdym kroku jest patrol, dopóty nie leje się krew i nie trzeba kopać dołów na zbiorowe mogiły. Kagame nie działa jak dyplomata, podejmuje decyzje i narzuca je innym, jednak dzięki swojej nieustępliwości, choć jest prezydentem maleńkiego państwa w sercu kontynentu, wyrósł na lidera afrykańskich przywódców. Ten kraj odniósł gigantyczny cywilizacyjny sukces. Komuś, kto pierwszy raz ląduje na klimatyzowanym lotnisku w Kigali, trudno sobie wyobrazić, że zaledwie dwie dekady temu wszędzie były rozkładające się ciała. Ten kraj nie istniał.

Joanna Kos Krauze na planie filmu “Ptaki śpiewają w Kigali”

Mówisz, że w procesie pojednania kluczowy jest instynkt życia. Ale czy wybaczenie w przypadku takiej traumy jak rwandyjskie ludobójstwo jest w ogóle możliwe?

W Rwandzie zrozumiałam, że wybaczenie nie musi oznaczać pojednania. Pewnych rzeczy nie da się naprawić, pewnych relacji odtworzyć. Przebaczyć już nie ma kto. Większość nie żyje. Zresztą jest to jedno z pytań, których nigdy nie zadaję. To bardzo intymna sfera, wręcz mistyczna. Pojednanie oznacza też wspólną tożsamość, a w przypadku Afryki tożsamość jest przede wszystkim plemienna. Najpierw jest się Masajem, a dopiero potem Kenijczykiem. W Rwandzie po ludobójstwie zabroniono różnicowania na Tutsi i Hutu, uznano to za podżeganie do nienawiści rasowej. Oficjalnie więc wszyscy są Rwandyjczykami, którzy w imię konsensusu nie pozwalają sobie na uzewnętrznianie emocji. Z wyjątkiem wspomnianego miesiąca żałoby. (…)

Zaufanie. W jaki sposób udało ci się je zdobyć w Rwandzie?

Jeśli ileś razy wracasz do ludzi, udowadniasz im, że naprawdę ci zależy, to zaczynają cię w końcu traktować jak swoją. Podawać cię z ręki do ręki. Jeden zapewnia drugiego i drugi otwiera drzwi do trzeciego. Nawet jednak wtedy, gdy jestem z kimś w bliskich relacjach, gdy przetestowaliśmy siebie w różnych sytuacjach, mam świadomość, że zawsze przychodzi taki moment, gdy jestem po prostu biała. Muzungu.

Czujesz się wtedy rozczarowana?

Nie. Tak po prostu jest. Raz jestem dla nich sister, a raz panią VISA, bliską krewną bankomatu. Nie ma się co na to obrażać. I ja wiem, i oni wiedzą, że znam Rwandę lepiej niż przeciętny turysta. Próbuję zrozumieć ją lepiej i dowiedzieć się czegoś więcej o jej mieszkańcach, wyjść poza stereotypowe wyobrażenia zachodniego człowieka, który wszystkie problemy Afrykańczyków sprowadza do ich pretensji o niewolnictwo i kolonializm. Słusznych zresztą, tyle że mitem jest, iż każdy mieszkaniec Afryki marzy jedynie o wyjechaniu do Europy i byciu w niej obywatelem trzeciej kategorii. O tym jest poniekąd nasz film.

Ptaki śpiewają w Kigali opowiada o tym, jak radzić sobie ze skutkami ludobójstwa?

Dokładnie tak. Historia zaczyna się w momencie, gdy ludobójstwo już trwa i ktoś komuś ratuje życie. Tyle że ten ratunek nie jest zbawieniem, bo każdy tak naprawdę chce być u siebie, a nie wykorzeniony narażać się na piętno obcego. W pewnym sensie jest to film o najwrażliwszym z problemów dzisiejszej Europy – o uchodźcach. XXI wiek jest wiekiem obcego, o czym pisał profetycznie Ryszard Kapuściński, zadając pytanie: jak obcego uczynić innym? Jak w inności dostrzec wartość, a nie wyłącznie zagrożenie? Jak mądrze i bezlękowo przygotować siebie i innych na zmiany, które są nieuniknione? Bo można oczywiście budować coraz wyższe mury, zamykać granice, ale to oznacza konflikt zbrojny. A ludzie, którzy znajdą się w strefie konfliktu, będą uciekać. Niewpuszczeni, zaatakują.

Fragment pochodzi z książki „Jest życie po końcu świata” Joanny Kos-Krauze i Aleksandry Pawlickiej, wyd. Znak

Premiera książki i spotkanie z autorkami
czwartek, 28 września godz. 19
Faktyczny Dom Kultury,
ul. Gałczyńskiego 12, Warszawa

 

Nagrodzony Srebrnymi Lwami film „Ptaki śpiewają w Kigali” w kinach