CZŁONKOWIE
Reżyser filmowy i kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Jego debiutancki film „Performer” (2015) pokazywano na Berlinale, gdzie otrzymał Nagrodę„Think: The Award” za „kreatywne wykorzystanie medium filmowego dla artystycznego uchwycenia i oddania geopolitycznych kontekstów”. W 2017 do kin wejdzie „Serce miłości” o dwójce polskich artystów – Wojciechu Bąkowskim i Zuzannie Bartoszek.
Łukasz Ronduda
W debiutanckim „Performerze” z sukcesem szukał pól, łączących kino ze sztukami wizualnymi. Właśnie ukończony obraz „Serce miłości” udowadnia, że przygoda z reżyserią nie była dla świetnego kuratora tylko przelotnym romansem
Od dawna śledzi przepływy twórczej energii między tymi dziedzinami, wierząc, że wiele jeszcze na ich rzecz da się zrobić. Być może właśnie on – kurator i reżyser w jednej osobie – wytycza na polskim gruncie nowe ścieżki. Obserwowanie twórczości choćby Petera Greenawaya wskazuje, że kino mieści się coraz bliżej galerii, że jeszcze krok, a film stanie się elementem wizualnego performance’u. Ważne jednak, że Ronduda akceptuje odrębność języka filmu, szanuje jego autonomię, nie pragnie uczynić z filmu ożywionego na taśmie galeryjnego obiektu.
Pracuje w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej jako kurator. Także w swojej „firmie” realizował swą filmową pasję, powołując do życia projekt Filmoteka Muzeum. Historią i teorią filmu zajmuje się również jako wykładowca akademicki. Doktor Łukasz Ronduda prowadzi także seminaria z historii sztuki oraz estetyki, z jego usług korzystały prestiżowe Princetown University oraz słynny Columbia University w Nowym Jorku. Jednak nie wyczerpuje to zakresu zainteresowań autora „Performera”. Ma w dorobku książki „Strategie subwersywne w sztukach medialnych” oraz „Sztuka polska lat 70. Awangarda”, a także (wraz z Barbarą Piwowarską) „Polska Nowa Fala. Historia zjawiska, którego nie było”. Do tego dochodzi jeszcze ponad dwieście artykułów naukowych w czasopismach polskich i zagranicznych, a także liczne wystawy, przygotowywane w roli kuratora w muzeach krajowych oraz – między innymi – w londyńskim Tate Modern.
Ronduda akceptuje odrębność języka filmu, szanuje jego autonomię, nie pragnie uczynić z filmu ożywionego na taśmie galeryjnego obiektu
Ukończył Studio Prób w Szkole Mistrzowskiej Andrzeja Wajdy, czyli nic innego jak przyspieszony kurs reżyserii. Jego akces był częścią większej strategii MSN, które – w dużej mierze dzięki Rondudzie – weszło w bliską współpracę ze Szkołą Wajdy. Dzięki niej zaczął poznawać z bliska środowisko filmowców oraz odkrywać prawidła rządzące polską kinematografią. Docenił rolę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, zauważając, że artyści wizualni nie mają podobnej, „opiekuńczej” instytucji.
Dostrzegał też słabości rodzimego kina w niewielkiej liczbie w istocie frapujących projektów, gotowych do natychmiastowej realizacji. Dlatego bardzo kibicował ludziom spoza filmowego świata, którzy wnosili do niego oddech świeżości. Za kogoś takiego uważał przyjeżdżającą z Holandii Urszulę Antoniak, a przede wszystkim Ankę i Wilhelma Sasnalów – przybyszy z obszaru sztuki. Rozwój zdarzeń sprawił, że on sam stał się kolejnym twórcą, z powodzeniem eksplorującym oba obszary działalności artystycznej.
Wszystko zaczęło się od Szkoły Wajdy, gdzie Ronduda wykładał, poznając środowisko młodych reżyserów. Co roku odbywa się tam kurs fabularny, w którym na mocy porozumienia MSN z uczelnią miał uczestniczyć każdorazowo artysta wizualny, przygotowując własny projekt, bez taryfy ulgowej, na równi ze wszystkimi. Łukasz Ronduda trafił tam wraz z Oskarem Dawickim. Mieli pracować nad dwoma rozdziałami powieści „W połowie puste” napisanej przez Rondudę wraz z Łukaszem Gorczycą, innym znanym kuratorem, współzałożycielem słynnej Galerii Raster w Warszawie. Bohaterem książki był natomiast sam Oskar Dawicki, legendarny artysta multimedialny, performer, fotografik, autor instalacji i obiektów. Ronduda i Gorczyca podkreślali, że Dawicki z „W połowie puste” nie jest Dawickim prawdziwym, bowiem stał się postacią literacką, obiektem przynajmniej na poły fikcyjnym.
Udział w kursie zaowocował tym, że Ronduda postanowił raczej zniechęcać artystów wizualnych do wchodzenia na grunt kina, chyba że decydują się na dwa lata ciężkiej orki. Sam jednak swojej fascynacji się nie wyrzekł, nie zarzucając projektu o Dawickim. Tak narodził się „Performer”, nakręcony wspólnie z reżyserem i scenarzystą, związanym ze Szkołą Wajdy, Maciejem Sobieszczańskim, a także operatorem Łukaszem Guttem, równie swobodnie poruszającym się po świecie kina i sztuk wizualnych. Pomyślany został jako dokument kreacyjny, trochę w stylu obrazów Tomasza Wiszniewskiego oraz Grzegorza Królikiewicza. W jego centrum stawał prawdziwy bohater, tyle że świat go otaczający zbudowany był z fikcji. Podobnie było z „Performerem”.
Jest opowieść o życiu widzianym przez sztukę. – Istota takiego podejścia do bohatera jest tożsama ze sposobem, w jaki sam Dawicki funkcjonuje na w polu sztuki. Film pokaże ostatni etap jego podróży oraz konsekwencję artystycznych wyborów, jaką jest śmierć – zapowiadał Ronduda przed przystąpieniem do zdjęć. Jego projekt przyciągnął znakomitych aktorów – rywala, a kiedyś przyjaciela artysty zagrał Andrzej Chyra, jego kochankę, a zarazem menedżerkę Agata Buzek, jako kolekcjoner pojawił się Jakub Gierszał. Na ekranie rozpoznajemy też autentyczne postaci ze świata sztuki. Jest Zbigniew Warpechowski, który gra umierającego Mistrza, ale pojawia się pod własnym nazwiskiem, a także była szefowa warszawskiej Zachęty Anda Rottenberg.
„Performer”, wyróżniony nagrodą „Think: The Award” w Berlinie, jest bardzo trudny do sklasyfikowania, uznany został za jeden z najbardziej oryginalnych polskich filmów ostatnich lat. Ronduda natomiast zdecydował się powrócić na plan. Własnie skończył zdjęcia do „Serca miłości” o parze artystów Zuzannie Bartoszek i Wojtku Bąkowskim. Jedną z ról, kuratorki Natalii Sielewicz, zagrała Magdalena Cielecka, natomiast w głównych bohaterów wcielili się Jacek Poniedziałek i Justyna Wasilewska. Reżyser jest zachwycony współpracą ze swymi aktorami. – Jacek z Justyną bez reszty zaangażowali się w ten projekt – opowiada Łukasz Ronduda. – Bąkowski i Bartoszek byli łysi, więc oni też zgolili włosy, Justyna pozbawiła się nawet brwi. Wojtek i Zuzanna wspólne życie postanowili przekuć w sztukę, siebie samych uczynić jego podmiotami, wyzbyć się jakichkolwiek inklinacji społecznych. No i zrodziła się z tego również historia o miłości młodej dziewczyny i znacznie starszego od niej mężczyzny, o tym, jak ona wyzwala się spod jego wpływu, pozostając w miłosnym związku. A zatem i o swoiście pojmowanej emancypacji.
„Serce miłości” światową premierę miał w Rotterdamie, potem pokazano go w sekcji Forum Expanded na Berlinale
„Serce miłości” pokazywane będzie na festiwalu w Rotterdamie w konkursowej sekcji Bright Future, potem na Berlinale trafi do sekcji Forum Expanded. Dla Rondudy oznacza wejście w świat kina całym sobą. – Tak, ten film jest już w pełni aktorski, z gotowym scenariuszem, bez performerskich improwizacji – potwierdza Łukasz Ronduda. Chce jednak wciąż pozostać łącznikiem między dwoma światami – kina i sztuki. Oba uważa już za własne.
2017 Serce miłości (film fabularny)
2015 Performer (film fabularny)
2016 Performer
Berlin International Film Festival − „Think: The Award” przyznawana w sekcji „Forum Expanded”
Lublin Festiwal „Złote Mrówkojady” − Nagroda w kategorii: Mistrzowie pełnego metrażu