AKTUALNOŚCI


„Kos” Pawła Maślony. Brawurowy film podbija festiwal

Czwartego dnia FPFF w Gdyni zobaczyliśmy film „Kos” w reżyserii Pawła Maślony. Fantazja na temat Tadeusza Kościuszki i tego, co mogło się wydarzyć w przededniu insurekcji kościuszkowskiej, zachwyca perfekcyjną realizacją, scenariuszem i dynamicznie rozwijającą się akcja.  W kuluarach mówi się, że to silny kandydat do Złotych Lwów, głównej nagrody FPFF.

Świetne kreacje aktorskie i znakomite dialogi zbliżają momentami ciężar „Kosa” do dramatów Szekspira albo klasycznych greckich tragedii. Przy czym waga tematu jest tu konsekwentnie kontrapunktowana akcentami komediowymi, a stylizowane na mowę z epoki dialogi brzmią dojmująco aktualnie. Nie sposób uciec od porównań brawurowego obrazu Maślony do klimatu znanego z filmów Tarantino, (przede wszystkim „Nienawistnej ósemki”). Jest brutalnie i strasznie, śmiesznie, mądrze i wzruszająco zarazem.

Kos, reż. Paweł Maślona

– To będzie film o spuściźnie pańszczyzny, historia szeroko pojętej przemocy: fizycznej, psychicznej, systemowej, seksualnej. Połączy kilka gatunków: czarną komedię, dramat, kino zemsty łamane na western, ale to nie będzie stylizacja na western – tłumaczył reżyser w rozmowie na antenie Programu 1 Polskiego Radia.

Z tych zapowiedzi twórcy wywiązali się doskonale. Nie zobaczymy w „Kosie” insurekcji ani bitwy pod Racławicami, choć scen brutalnych, krwawych walk nie brakuje. 

Jest wiosna 1794 roku, do Polski wraca generał Tadeusz „Kos” Kościuszko (Jacek Braciak). Towarzyszy mu czarnoskóry przyjaciel, były niewolnik Domingo (Jason Mitchell). Kiedy w pierwszej scenie wstawiają się za maltretowanym przez szlachcica zbiegłym z folwarku chłopem, nie ma wątpliwości, że to przybysze z innego świata, wierzący w to, że możliwy jest inny porządek społeczny. Kościuszko planuje przekonać polską szlachtę, by pozwoliła chłopom walczyć w powstaniu – z wielu powodów nie będzie to łatwe. Niemal jak w klasycznym westernie Kosa ściga z listem gończym bezlitosny wąsaty rosyjski rotmistrz Dunin (Robert Więckiewicz) ze swoim wojskiem.

Kos, reż. Paweł Maślona

Równolegle poznajemy historię chłopa pańszczyźnianego – Ignaca (Bartosz Bielenia). Chłopak jest szlacheckim bękartem, marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego (Andrzej Seweryn), który tuż przed śmiercią obiecuje, że uwzględni go w testamencie. Ojciec umiera, a do dworu wraca jego prawowity następca, syn Stanisław (Piotr Pacek), traktujący chłopów wyjątkowo okrutnie i bezwzględnie. Dręczenie Ignaca, także psychiczne, sprawia Stasiowi wyjątkową przyjemność. Nie przyjmuje do wiadomości, że ojciec zostawił testament. Zdeterminowany Ignac kradnie dokument, który traktuje jak przepustkę do wolności i szansę na lepsze jutro (choć nie potrafi sam odczytać, co tak naprawdę Duchnowski w testamencie zapisał) i ucieka. Stanisław wyrusza w pogoń za przyrodnim bratem, z którym zgodnie z prawem może zrobić wszystko – jest przecież jego własnością.  

Drogi wszystkich postaci skrzyżują się w dworku pułkownikowej (Agnieszka Grochowska). Wypełniająca blisko połowę filmu mistrzowsko wyreżyserowana scena nieprawdopodobnego qui pro quo ma szanse przejść do historii polskiego kina.

Kos, reż. Paweł Maślona

Maślona i Zieliński zdecydowali się skupić na osobistej perspektywie bohaterów i odkłamać dotychczasową wizję pańszczyzny. Prowadząc narrację w tarantinowskim, dynamicznym stylu twórcy rozprawiają się w „Kosie” z mitem Rzeczpospolitej szlacheckiej. Punktują bezlitośnie wszystkie niedorzeczności i słabości, które kryły się w przez lata w zmitologizowanym obrazie polskiego sarmaty („A może wy po prostu nie chcecie tych wojen wygrywać?” pyta retorycznie szlachtę generał Kościuszko).  I wyciągają na plan pierwszy inny, lekko przykurzony mit: Kościuszki, który przyjechał do Polski z konkretnym planem działania, planem walki o wolność, równość i sprawiedliwość.

Generał Kościuszko w interpretacji Braciaka od pierwszego wejrzenia wzbudza zaufanie. Emanuje spokojem i błyskotliwością, zaraża idealizmem. Potrafi uważnie słuchać tych, których dotąd nikt nie obdarzał uwagą. To postać żywa, bliska, wreszcie zdjęta z pomnika.

Kos, reż. Paweł Maślona

Pierwsze recenzje po pokazach „Kosa” w Gdyni są entuzjastyczne, pojawiają się głosy, że film jest najmocniejszym kandydatem do tegorocznych Złotych Lwów i niewykluczone, że zgarnie też inne nagrody – za scenariusz, kostiumy, zdjęcia, muzykę. Jak będzie, okaże się już w najbliższą sobotę.

–Katarzyna Gliwińska, Gdynia

„Kos”
reżyseria: Paweł Maślona
scenariusz: Michał A. Zieliński
produkcja: Aurum Film

zobacz harmonogram pokazów filmu na 48. FPFF w Gdyni https://festiwalgdynia.pl/filmy/kos/